- Co?
- Wstawaj! Czekamy na dole.
- Ok.
To już dzień wyprowadzki, poszłam z niechęcia do łazienki, wykonałam poranne czynności i ubrałam się.
Zeszłam na dół gdzie czekała już cała moja rodzina, ja nie chcę jechać!!! krzyczałam w myślach może uda sie telepatycznie?
- Jedz śniadanie i jedziemy na lotnisko.- Oznajmił tata. a jednak telepatia nie działa :(
- Ok.- trudno mi jest rozstawać się z moimi przyjaciółmi i co najgorsze z Ellą. Weszłam do jadalni i zobaczyłam gofry. Mmm moje ulubione gofry!! Ale zaraz, zaraz mnie nie przekupią zwykłymi goframi.
Zjadłam bardzo szybko po czym udałam się do mojego pokoju po walizki. Wziełam dwie walizki i torbe, i powoli schodziłam na dół.
- Może mi tak ktos pomoże?- spytałam wchodząc do salonu.
- Jasne.- Odpowiedział promiennie tata.
nie rozumiem z czego on sie tak cieszy, przeciez my zostawiamy praktycznie całe nasze życie, nie no przesadzam ale zostawiamy Elizabeth. Wziął ode mnie walizki i poszedł wpakowac je do samochodu.
- To jedziemy!- krzyknął.
- No jedziemy, jedziemy- odpowiedziałam ponura, a i zapąmniałam powiedzieć, że jest 4 rano więc się nie dziwcie że jestem ponura. Wsiadłam do samochodu i odrazu usnełam...
// kilka godzin później//
- Amy!- krzyczał ktoś do mojego ucha.
- hmm?
- Wstawaj już jesteśmy!- aaa no tak to nie był tylko zły sen , zwlokłam się leniwie z tego auta i sierowałam w strone lotniska, biedny tata musi nosić wszystkie walizki, ale cóż sam chciał sie wyprowadzić. Mamy jeszcze 2 godziny do otprawy, i co ja będę robić, zaraz, zaraz tam są znajome twarze... To Vanessa, Tom, Emma i Jake!! Biegłam ile sił w nogach a jak już się przy nich znalazłam żuciłam im sie na szyje.
- Amy!- krzykneli chórem.
- Myśleliśmy, ze juz cię tu nie znajdziemy- odezwał się jake.
- No widac to ja was znalazłam.- Zaśmiałam się.
- No widać.
gadałam z nimi i gadałam aż straciłam poczucie czasu i usłuszałam:
Pasażerowie do odprawy 299 prosimy do samolotu.
- Ja już muszę iść- Powiedziałam smutna
- Ale będziesz dzwonic??- Zapytał Tom.
- Jasne, nigdy o was nie zapąmne, pa!
- Pa- Krzykneli.
Szłam z rodzicami do samolotu, jak już zajelismy nasze miejca wyciągnełam z torby Mp3 i słuchałam muzyki, nawet nie wiem kiedy zasnełam...
Obudził mnie głos stuardessy.
Proszę zapiąć pasy, przystąpujemy do lądowania.
Zapiełam pasy a już po chwili wysiadałam z samolotu. Woow nie wiedziałam, że Kanada jest taka ładna. tata zamówił taksówke a my poszlismy po bagaż. Mineło jakieś 30 minót i dopiero dostaliśmy nasz bagaże. Taksówkarz załadował do auta bagaże po czym ruszył, dziwne... Wiedział gdzie jechać, ale pewnie tata mu już podał adres. Wysiadłam z wozy i to co ujżałam zwaliło mnie z nóg, Piekna OGROMNA naciskiem na ogromna willa z basenem, no tak jesteśmy bogaci zawsze mamy duży dom, ale nie taki! Jesteśmy na najlepszej dzielnicy. Odrazu pobiegłam do domu a tam piękny salon. Przeszłam do kuchnii normalnie zwala z nóg, pobiegłam na góre tu łazienka, tu sypialnia, jak zgaduje rodziców i ostatnie dzwi czyli mój pokuj otworzyłam je a tak cudowny pokuj. Woow no cóż ja będę tu mieszkać!! ale sie ciesze, ale nadal przykro mi z powodu moich przyjaciół. Zuciłam sie na łóżko i odrazu zasnełam...
----------------------------------------------------
No hej! jest rozdział 2 prosze komętujcie!!!
