niedziela, 9 marca 2014

Rozdział3

otworzyłam oczy, ale odrazu tego pożałowałam, ponieważ  promienie słoneczne wdzierały się przez okno tym samym drażniąc moje oczy. Podjęłam drugą próbe otworzenia oczy, teraz nie poszło tak źle. Wstałam leniwie sie przeciągając, no cóż to już pierwszy dzień w Kanadzie. Sprawdziłam na telefonie która jest godzina, OMG! już 11:24 to sobie pospałam. Wyciągnełam z garderoby piękny zestaw, poszłam do łazienki i wykonałam poranne czynności. Powoli schodziłam na dół kiedy, nagle poczułam piękny zapach naleśników, odrazu przyśpieszyłam kroku, ale zaraz... moja mama nie umie gotować, zawsze chodziliśmy do restauracji albo zamawialiśmy jedzenie. Jak zeszłam to zobaczyłam jakąś Panią przy kuchence, aaa to pewnie gosposia. Nie rozumiem po co oni zatrudniają gosposie, przecież ja mogę robić obiady, ale mniejsza z tym.
- Dzień dobry- Przywitała mnie przyjaznym uśmiechem kobieta.
- Dzień dobry, jestem Amy.- odpowiedziałam i wyciągnełam dłoń ku niej.
- Mandy.- Odpowiedziała i lekko potrząsnęła moja dłonią.
- Co Pani gotuje?- Zapytałam, ale nie wiem czemu, bo przeciez widze, że naleśniki.
- Naleśniki, a tak wogule mów do mnie po imieniu.- Powiedziała, z naprawde bardzo przyjemnym uśmiechem.
- Dobrze Mandy.
Podeszłam do stołu i usiadłam na jednym z barowych krzeseł, po chwili na stole stał już talerz z naleśnikami, wziełam jednego nałozyłam na niego nuttele i truskawki i zaczełam jeść.
- A tak wogule to gdzie są rodzice?- Zapytałam po przełknięciu naleśnika.
- W pracy, powinni wrócić o 19.- Odpowiedziała.
- Aha- Powiedziałam krótko i kończyłam jeść naleśnika.
Gdy już zjadłam postanowiłam zwiedzić miasto, może znajde jakiś skaytpark? A! chyba nie wzpominałam, że uwielbiam jezdzić na desce i bmx'sie, ale teraz wspominam.
- Mandy ja wychodzę!- Krzyknełam i wziełam do ręki deske.
- Jasne ale wróć na 15!- odkrzykneła.
Ja założyłam buty i wyszłam z domu, jechałam przed siebie nie wiedząc gdzie jadę, jechałam, jechałam. Auć! chyba na kogoś wpadłam, a raczej nie chyba tylko napewno.
- Przepraszam.- powiedziałam, ten ktoś miał kaptur i okulary więc nie mogłam zobaczyć kto to jest.
- Nie przepraszaj to moja wina, powinienem patrzeć jak łaże.- Odpowiedział.
- Ale to moja wina...- Powiedziałam.
- Nie twoja.- Odpowiedział po czym ściągnął okulary i kaptur to... JUSTIN BIBER! zamurowało mnie, może nie jestem jego jakąś wielką fanką, ale od czasu do czasu słucham jego muzyki.
- A tak wogule jestem Justin.- Podał mi dłoń.
- A.. A.. Amy.- Powiedziałam jąkając się po czym lekko potrząsnełam jego dłonią.
- Miło mi cię poznać Amy. - Powiedział i się uśmiechnął.
- Mi cię również.- Zaśmiałam się.- Wiesz może gdzie jest skaytpark?- Zapytałam
- Tak właśnie tam idę.- Jest!!! On wie!
- Aha, boże ja szłam w zupełnie inną strone.- Zaśmiałam się, po czym on też.
- Chodź pójdziemy razem.- Powiedział.
- Ok.
Szliśmy w ciszy. Widziałam dużo różnych WIELKICH domów , z naciskiem na wielkich. Szliśmy jeszcze dłuższą chwile po czym zobaczyłam tabliczke z napisem skaytpark i , Nie wprowadzać psów' Ale mniejsza z tym, weszliśmy przez brame i odrazu zobaczyłam duże rampy i pełno chłopaków wokoło. Troche do tego nie przywykłam bo w moim mieście więcej było dziewczyn które jezdziły na deskach. Justin poszedł do swoich kolegów, a ja postanowiłam troche zaszaleć. weszłam na jedną z większych ramp i zjechałam, najpierw normalnie, a potem zaczełam robić różne trudne triki, jak zeszłam wszyscy kalskali. O tak! Amy dałaś chadu!
- Nie wiedziałem, że tak dobrze jezdzisz.- Podszedł do mnie Justin.
- To już wiesz.- Powiedziałam, po czym się usmiechnełam.
- Słuchaj... może dasz mi swój numer telefonu?- Spytał. Ale tak jakoś bardzo nieśmiało.
- Jasne.- Wymieniliśmy się telefonami. Była już 14:30 musze już iśc.- Przepraszam ale musze już iść.- Powiedziałam.
- Spoko, zdzwonimy się.- Powiedział.
Oczami Justina:
Woow fajna ta dziewczyna, ładna. Sądze, ze moglibyśmy się zaprzyjaźnić.
- Ej! Stary! to twoja dziewczyna?- Podszedł do mnie Chris.
- Nie, poznałem ją dziś rano.- Odpowiedziałem.
- Aha, niezła jest.- Powiedział z cwaniackim uśmieszkiem.
- No.
Postanowiłem sie już zbierać więc pożegnałem się z kumplami i skierowałem do domu.
Szłem kiedy nagle zaatakowało mnie stado fanek no tak! Przecież zapomniałem nałożyć kaptur i okulary! Jaki ja jestem głupi!
Wracamy do Amy:
Weszłam do domu równo o 15.
- Już jestem!- krzyknełam.
- Dobrze, na stole masz obiad.- Odpowiedziała Mandy.
Weszłam do jadalni i zobaczyłam na stole spaghetti, mmm... Pycha! Usiadłam do stołu i zaskakująco szybko zjadłam, no ale cóż byłam głodna. Poszłam do pokoju, i włączyłam laptopa, słuchałam muzyki i czytałam plotki. Weszłam na skype i zobaczyłam, że Emma jest dostępna, odrazu zadzwoniła. Po chwili odebrałam.
( J- ja E- Emma)
J- No cześć!
E- Hej, co tam u ciebie?
J- a no nic nie zgadniesz spotkałam Biebera i mam jego numer!
E- No coś ty! Serio?
J- No!
E- To fajnie.
J- A co tam u was?
E- Dobrze, nie uwierzysz Vanessa i Jake sa razem!
J- Nie wieże!
E- To uwież!
Gadałysmy jeszcze do 22 po skączonej rozmowie z przyjaciółką poszłam wziąść prysznic i poszłam do łożka, myślałam o wszystkim o mnie, o dzisiejszym dniu o wszystkim, kiedy tak pogrążona myślami zasnełam...
-------------------------------
Hej! wiem, ze nawaliłam, bo rozdział miał być wcześniej ale nie miałam weny
proszę o komętarze!.


































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz